Część 2 z 5 – Przede wszystkim ludzie
W pierwszym poście serii Odczarować agile zaprosiłem Cię do eksploracji Manifestu programowania zwinnego. Teraz chciałbym wraz z Tobą przyjrzeć się bliżej pierwszemu punktowi:
Ludzie i interakcje ponad procesy i narzędzia
Nie sposób się nie zgodzić, że dobre narzędzia i sprawne procesy mogą bardzo ułatwić, uporządkować naszą pracę, ale… No właśnie, jest jedno ale. Przez lata pracy z różnymi organizacjami zauważyłem, że dość łatwo stajemy się niewolnikami tych narzędzi. Mamy jakieś „magiczne” predyspozycje do tego, że jak już zbudujemy sobie cały ekosystem narzędzi i procesów, to wówczas nieświadomie zaczynamy im służyć. Przeklinamy w duchu, że po raz setny musimy tworzyć jakiś dokument, którego i tak nikt nie przeczyta, ale przecież tego wymaga od nas nasz uporządkowany proces. Wkurzamy się, że aby wprowadzić jakąś innowację w produkcie, trzeba przejść ścieżkę zdrowia i niejednokrotnie dajemy sobie z tym spokój. Gdy chcemy uzyskać coś ważnego od innego zespołu czy działu firmy, to składamy zamówienie i czekamy pięć dni, bo proces daje im tyle czasu na reakcję. Nie szkodzi, że zależy nam, aby mieć to dzisiaj. Mamy w zamian poczucie ładu. Wszystko jest ogarnięte. Osoby, które w takim systemie pracują przez lata, przeważnie nie wyobrażają sobie, aby mogło być inaczej. Jest komfortowo, spokojnie. Mój dziadek powiadał: „niech się cała wieś spali, ale porządek w straży musi być!”. No i właśnie. W Agile nie chodzi o to, aby za wszelką cenę utrzymać porządek w straży, ale jednak ocalić wieś przed pożogą. To, o czym mówi manifest, to właśnie oderwanie się od służebności wobec narzędzi/procesów na rzecz interakcji – współpracy międzyludzkiej opartej na otwartej komunikacji. Jeśli dostrzegamy, że jakiś proces nie działa tak jak powinien – wyciągajmy wnioski, dostosowujmy go do naszych potrzeb, zbierajmy informację zwrotną i dalej dostosowujmy. Jeśli to możliwe, to zamiast pisać opasłe maile rozmawiajmy ze sobą. Uczmy się dobrze komunikować. Zaufajmy innym, że mają dobre intencje.
Często spotykałem się i nadal spotykam z sytuacją, gdy w trakcie transformacji ktoś pyta: „Co Agile mówi o naszym dotychczasowym procesie X?” albo konkretny przykład: „Chcemy coś wdrożyć na produkcję. Musimy skonsultować to, co zrobiliśmy, z innymi działami (prawnikami, działem ryzyka, etc). Jaki jest na to przepis w Agile’u? Bo kiedyś mieliśmy wszystko dokładnie opisane.” Otóż należy zrozumieć, że Agile kompletnie nic nie mówi w temacie, dajmy na to przytoczonych w przykładzie konsultacji. Za to Manifest Agile wprost mówi – idźcie do ludzi, którzy wam te konsultacje wykonają, zrozumcie swoje wzajemne oczekiwania, umówcie się i współpracujcie. Nie twierdzę, że jest to łatwe. Wręcz przeciwnie – szalenie trudno wykonać pierwszy krok. Co możemy za to dostać w zamian? Proces dokładnie taki, jakiego potrzebujemy, „uszyty na miarę” naszych potrzeb – ani zbyt rozbudowany, ani zbyt skromy. Pewnie nie od razu będzie idealny, ale po kilku usprawnieniach wypracowanych w trakcie kolejnych INTERKACJI będzie git.
Większość obaw, że w Agile’u jest chaos, że nie ma „odgórnych” procedur, wynika z tego, że: Ludzie i interakcje ponad procesy i narzędzia, bo rzeczywiście w zwinnym świecie preferuje się nie narzucać odgórnych procedur i procesów, lecz w ramach interakcji międzyludzkich, zrozumienia swoich potrzeb i wzajemnych oczekiwań, konstruktywnie zbudować takie, jakich wszyscy w organizacji oczekujemy i co najważniejsze – potrzebujemy.