Do napisania tego tekstu zainspirował mnie szczególny czas, w którym przyszło nam żyć. W obliczu zagrożenia epidemią wiele firm wysyła swoich pracowników na pracę zdalną. Dla deweloperów to nawet fajna sprawa jest, product ownerzy też sobie poradzą, ale co z biednym scrum masterem? Jak on ma działać pracując z domu, pozbawiony bezpośredniego kontaktu z zespołem? Jak żyć? Co robić?
Borze zielony uchowaj, nie dam tu odpowiedzi na pytanie „jak żyć?”, nie zjadłem wszystkich rozumów, więc daleko mi do mędrkowania, „co robić?”. Podzielę się za to z Tobą informacją, jak ja chwytam za rogi byka, zwanego HOME OFFICE. Jeśli coś z tego weźmiesz dla siebie, to extra!
Dawno, dawno temu, lecz nie za siedmioma górami, kiedy jako świeżo upieczony scrum master stawiałem pierwsze kroki na krętych ścieżkach scruma, nie wyobrażałem sobie, że w tej roli można pracować z domu… no bo jak? Przecież trzeba być z zespołem, błyskawicznie reagować na czające się z każdej strony „impedimenty”, prowadzić wydarzenia scrumowe 🙂
Dopiero kiedy dotarło do mnie, że praca z zespołem to nie wszystko, że czasami trzeba wychylić głowę z ciepłego zapiecka scrum teamu i wspierać organizację, zacząłem dostrzegać, że praca zdalna w naszym fachu nie tylko jest możliwa, ale czasami wręcz nieoceniona.
Kiedy nieoceniona?
Ano wtedy, gdy na przykład mam do wykonania pracę wymagającą skupienia – przygotowanie koncepcji jakiegoś warsztatu, napisanie dokumentu, prace w ramach jednej z wielu grup roboczych, przygotowanie się do nietypowego wydarzenia, itd., itp.
Dlaczego nieoceniona?
Gdyż pracując przy zespole jako scrum master czy agile coach, jestem w trybie ciągłego nasłuchu. Obserwuję relacje, słucham, jak ludzie się komunikują, co jakiś czas wchodzę w interakcje z product ownerem i deweloperami, albo odciągam od nich „przeszkadzaczy”, którzy chcieliby zmącić porządek sprintu i jego celu 😉
To wszystko powoduje, że nie mogę się skupić na zadaniu, które tego ode mnie wymaga. Ciągle zmieniam kontekst. I tu z pomocą nadchodzi praca zdalna. Jej łatwiejsza odsłona, pt.
„Zespół w firmie, scrum master w domu”
W taki sposób organizuję swoje aktywności zawodowe, aby te wymagające skupienia (o ile tak można) gromadzić. I kiedy jest ich wystarczająco dużo, wziąć sobie dzień home office. W moim przypadku działa to REWELACYJNIE! Siadam w domowym zaciszu, nic mnie nie rozprasza i jednego dnia jestem w stanie wykonać tyle zadań, ile w biurze “dziobałbym” przez kilka dni. Szczerze polecam! Jeśli w Twojej organizacji w ramach społeczności scrum masterów bądź agile coachy pracujecie w grupach roboczych nad jakimiś tematami, które ciągną się i końca nie widać – spróbujcie pracy zdalnej! Już samo to, że nie musisz ciągle zmieniać kontekstu, bardzo pozytywnie wpłynie na czas wykonania zadania. Polecam!
To, co napisałem powyżej dotyczy scenariusza, w którym Ty idziesz popracować w chacie, a Twój zespół zostaje w firmie. Jeden dzionek – drużyna nie ucierpi, a nawet odpocznie od Ciebie i Twoich upierdliwych pytań. Wrócisz do nich zrelaksowany i szczęśliwy, bo dopiero co ogarnąłeś kilka ważnych tematów, które w biurowych warunkach zajęłyby Ci wieczność.
Jest też druga, bardziej hardcore’owa odsłona home office, pt.
„Wszyscy naparzamy z chaty”
jak ma to miejsce obecnie w wielu organizacjach. Wówczas musisz sprostać niezłemu wyzwaniu, a mianowicie pomóc swojemu rozproszonemu zespołowi efektywnie działać.
Przede wszystkim trzeba pomóc im jak najszybciej zacząć się efektywnie “telekomunikować”.
Jeśli Wasza organizacja posiada narzędzie do zdalnej komunikacji, to prawdopodobnie musicie skorzystać właśnie z niego. Jeśli tak nie jest, to do wykorzystania jest Skype, Hangout lub chociażby facebookowy Messenger.
W takiej sytuacji staram się wziąć na siebie kwestię rozpoznania i nauczenia innych wybranego narzędzia do telekomunikacji. Szkoda, aby z tak błahego powodu, jak nieumiejętność obsługi oprogramowania, daily nie zakończyło się konkretnym planem na kolejny dzień.
Poniżej kilka szczegółów, na które zwracam szczególną uwagę, aby zapewnić zespołowi „sprawną platformę” do telerozmów:
- upewniam się, że każdy członek zespołu ma zainstalowany soft do telekonferencji,
- jeśli jest taka potrzeba, to z każdym indywidualnie przechodzę krótki kurs użycia owego softu,
- staram się nakłonić ludzi, aby wyłączali przekaz wideo – znamy swoje twarze, a taki zabieg zdecydowanie odciąży sieć, serwery, VPN, etc.
- proszę, aby w trakcie spotkania wszyscy mieli wyłączone mikrofony – tylko osoba, która w danym momencie mówi włącza swój mikrofon. W ten sposób unikamy niepotrzebnych zakłóceń, trzasków, szumów i innych niepożądanych efektów dźwiękowych,
- uczulam ludzi, aby nie zmieniali odległości ust do mikrofonu, nie kiwali się, nie odwracali głowy, żeby algorytm zbierający dźwięk się nie pogubił i słuchacze nie mieli przerywanego sygnału.
Jeśli zauważę, że w zespole nie ma osoby, która sprawnie poprowadzi przez tele jakiś event scrumowy (planowanie, podsumowanie sprintu, retro) wówczas biorę to na siebie. Wydarzenia prowadzone zdalnie z reguły wymagają większej dyscypliny i „twardego” moderowania – rola wypisz wymaluj dla scrum mastera 🙂
Po każdym telewydarzeniu staram się udzielić zespołowi informacji zwrotnej, dotyczącej jakości tegoż. Proszę również o feedback dla mnie jako moderatora.
Pozostając w aspekcie komunikacji, w trakcie rozproszenia zespołu zwracam baczniejszą uwagę na elektroniczną tablicę scrumową (Jira, Trello, etc.), a konkretnie na jej aktualność. Bardzo ważne, aby była aktualizowana przez członków zespołu na bieżąco.
Ciekawostka, którą zaobserwowałem – zespoły skazane na home office zaczynają odkrywać wartość poszczególnych spotkań. Niejednokrotnie doświadczyłem tego, że ekipa traktująca daily jak chory wymysł scrum mastera, w momencie gdy została rozproszona świetnie używa tego wydarzenia do skoordynowania i zaplanowania prac na kolejny dzień. Spotkałem się nawet z zespołami, które w obliczu pracy zdalnej decydowały się na dwa stand’upy dziennie! Nie broniłem im tego, a co? Samoorganizacja! 😉
Jeśli chodzi o retrospekcję, to z powodzeniem stosuję narzędzia o których pisał Bogdan w swoim poście: Jeżeli nie karteczki, to co? Czyli przegląd prostych tablic online.
Spotkania, na szczęście, nie wypełniają całego czasu naszej pracy, więc co robić kiedy akurat ich nie ma?
Ja stosuję poniższe priorytety:
- Przede wszystkim zespół – jeśli są jakiekolwiek „impedimenty”, które mogę pomóc rozwiązać zdalnie – angażuję się w to.
- Jeśli zespół mam ogarnięty, to uwagę kieruję na grupy robocze, w których aktualnie jestem zaangażowany i tam działam, nadrabiam zaległości, etc.
- Jeśli ogarnę wszystko w grupach roboczych i nie mam żadnych zaległych tematów – robię sobie wewnętrzną retrospekcję. Analizuję skuteczność moich zachowań, komunikacji, wykorzystywanych narzędzi, etc. Z reguły wychodzą z tego jakieś wnioski, na podstawie których mogę wdrożyć w życie konkretne usprawnienia.
- Jeśli wszystko powyższe jest ogarnięte – mam czas na ROZWÓJ!!! 🙂
Jak widzisz, jest co robić podczas pracy zdalnej, będąc scrum masterem lub agile coachem. Przyznam, że bardzo lubię od czasu do czasu tak popracować dzień lub dwa, jednak w dłuższej perspektywie zaczynam odczuwać brak kontaktu z ludźmi i moje domowe biuro zaczyna mi doskwierać.
Jak jest w Twoim przypadku? Pracujesz zdalnie? Lubisz to? Tęsknisz za kontaktem z ludźmi? Masz jakieś wypracowane, sprawdzone techniki albo narzędzia? Może podzielisz się tym z nami w komentarzu? Zachęcam.
Dzięki! Tego mi było trzeba?
Dzięki za ten tekst 🙂