Ostatnimi czasy oddawaliśmy się w artykułach wysokopoziomowym rozważaniom: wartości, etyka, transformacje organizacji. Dla odmiany wracam tym razem na ziemię i proponuję bardzo krótki tekst o dylematach, które prędzej czy później dopadają każdego scrum mastera. Bo każdy doświadczy w końcu takiego wydarzenia scrumowego, w ramach którego zespół odmówi interakcji. Może nawet gorzej: zacznie przysypiać. Albo odpływać w wirtualny świat, na przykład w piękną toń ekranów telefonów. W takich sytuacjach dusza każdego zwinnego facylitatora łka: „Dlaczegóż, ach, dlaczegóż oni mi to robią?”.
Proponuję zadać sobie wówczas pięć fundamentalnych pytań:
Pierwsze: Czy ja aby nie lecę już Fidelem Castro? To znaczy: gadam, peroruję, monologuję, znów gadam, wyłuszczam, wciąż gadam, gadam i gadam. Ale nie słucham.
Drugie: A może mówię wystarczająco zwięźle, słucham uważnie, a jednak zwyczajnie nudzę? Wiadomo, nie każdy musi mieć charyzmę Martina Luthera Kinga, rzucać bon-motami jak Winston Churchill (swoją drogą, ten facet mógł być pierwszym agilistą w historii: Doskonalić się znaczy zmieniać się, kroczyć ku perfekcji – to zmieniać się często), nosić czapeczkę jak Napoleon Bonaparte i mieć głębię refleksji jak Sokrates. Ale to jeszcze nie znaczy, że samoprzylepna karteczka musi być twoim jedynym sposobem na katalizowanie wymiany zdań w zespole.
Trzecie: Czy nie ominąłem następującego cytatu ze „Scrum Guide”: Nikt (nawet Scrum Master) nie może mówić Zespołowi Deweloperskiemu, jak przekształcać elementy Backlogu Produktu w Przyrosty gotowej do potencjalnego wydania funkcjonalności? Innymi słowy: nie musisz, dziewczyno lub chłopie, mieć zawsze racji. Co więcej, wobec skumulowanych wiedzy i doświadczenia zespołu najlepszym, co może ci się zdarzyć, to odpowiednio ją skanalizować.
Czwarte: Czy – dla odmiany – nie wziąłem sobie za bardzo do serca następującego cytatu ze „Scrum Guide”: Nikt (nawet Scrum Master) nie może mówić Zespołowi Deweloperskiemu, jak przekształcać elementy Backlogu Produktu w Przyrosty gotowej do potencjalnego wydania funkcjonalności? Że co? Nawet Scrum Master? Bez jaj, nie róbmy z siebie pomazańców w płaskiej strukturze zespołów.
Piąte: Czy moje świetnie przemyślane, wycackane, efektowne wydarzenia scrumowe na pewno są temu zespołowi potrzebne? Bo może są tylko plastrem na ropiejącej ranie, pod którą kryją się zgniłe tkanki monolitycznej architektury systemów, uniemożliwiającej częste wydania produkcyjne? A może za organizacją czai się kultura ściemy, która wyklucza transparencję, jeden z filarów scruma? A może ten zespół wcale nie buduje produktu i lepiej zrobiłby mu na przykład Kanban? Krótko mówiąc: leczmy przyczyny, nie objawy.
Obraz PublicDomainPictures z Pixabay