W życiu każdego scrum mastera prędzej czy później przyjdzie taki dzień, w którym zbudzi się o świcie, a na jego grdyce przycupnie ciężkawa myśl: co by tu dziś na retrospektywie?
Uprzedzając zastrzeżenia, uprzejmie donoszę – na kolegów nie – że pamiętam o wymownym cytacie ze Scrum Guide’a:
Scrum Master uczestniczy w Retrospektywie jako zwykły członek zespołu, reprezentując perspektywę odpowiedzialności za Scruma.
Wobec tego SM wcale nie musi być jedynym odpowiedzialnym za retrospektywę sprintu. Z drugiej strony, ten sam przewodnik wskazuje:
Scrum Master zapewnia, że wydarzenie się odbywa, a uczestnicy rozumieją jego cel. Scrum Master zapewnia, by spotkanie to przebiegało w pozytywnej atmosferze i było produktywne. Uczy uczestników, w jaki sposób można je utrzymać w ustalonych ramach czasowych.
W praktyce powyższe sprowadza się czasem – na przykład na początku drogi niedoświadczonego zespołu scrumowego albo dzień po wykańczającej integracji – do tego, że to właśnie scrum master bierze na barki ciężar poprowadzenia retrospektywy. Wchodzi w rolę nie tylko uczestnika, ale i facylitatora, a bywa to nie lada wyzwaniem.
W związku z tym chciałbym podzielić się jednym z narzędzi, które w przeszłości zdarzało mi się proponować zespołom podczas retrospektyw. Być może urodzi się z tego seria artykułów, ale o tym może zadecydować już tylko informacja zwrotna od użytkowników doAgile.pl. Opisany poniżej pomysł ma dla mnie też wartość sentymentalną, bo jest jednym z pierwszych, którymi posłużyłem się lata temu jako scrumowy gołowąs.
No więc najważniejszy jest trup. Kościotrup. Szkieletor. Największe wrażenie robi model anatomiczny o wielkości zbliżonej do prawdziwego szkieletu dorosłego człowieka. O, taki na przykład:
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że nie każdy ma do takiego cudu dostęp, ale potrzeba jest przecież matką wynalazku. Po wklepaniu do wyszukiwarki hasła printable skeleton można odnaleźć w sieci mnóstwo źródeł, które pozwolą przy odrobinie samozaparcia, z pomocą kleju i nożyczek, stworzyć całkiem efektowną podpórkę pod mięśnie.
Przynosimy takiego zawodnika na retrospektywę i przedstawiamy zespołowi. Następnie wyjaśniamy, że przez najbliższe pół godziny będzie on metaforą procesu kształtowanego przez zespół oraz interakcji w ramach zespołu. Warto przy okazji podkreślić zawczasu, że nie sugerujemy, że zespół jest w stanie rozkładu, że kod czeka na wydania tak długo, że gryzą go już procesy gnilne, że na backlogu zaznaczają się już plamy opadowe. Nic z tych rzeczy.
Kluczowe jest za to wyjaśnienie, do czego nawiązują poszczególne części szkieletu.
Czacha to symbol komunikacji (w zespole, ale również z użytkownikiem/klientem, być może z organizacją bądź innymi zespołami albo dostawcami zewnętrznymi).
Klatka piersiowa – osłona serca – to wydolność, a więc w przypadku zespołu scrumowego produktywność, którą na potrzeby ćwiczenia można przeróżnie dookreślić (na przykład jako przewidywalność opartą na velocity, jako zdolność osiągania celów sprintów, jako proporcję przyrostu funkcji produktu do aktywności utrzymaniowych).
Kończyny dolne to symbol albo zwrotności (na przykład umiejętności reagowania na zmienność oczekiwań klienta, zmienność trendów rynkowych, ewolucji technologicznej), albo szybkości (na przykład wzrostu produktywności).
Tak naprawdę tylko wyobraźnia może być ograniczeniem dla przyporządkowania poszczególnym częściom trupa znaczeń najstosowniejszych dla aktualnej sytuacji zespołu.
Wzdłuż pionowej osi szkieletora należy poprowadzić linię, a zespół poprosić, by po jej lewej stronie zgromadził na kartkach samoprzylepnych zwyżkowe tendencje w zadanym wymiarze (dla czachy na przykład: coraz częstsza obecność interesariuszy na przeglądach sprintów), zaś po stronie prawej – tendencje niepokojące (dla kończyn dolnych na przykład: półroczna stagnacja w weryfikacji zapisów definitione of done).
Po zgromadzeniu spostrzeżeń zespołu dokonujemy selekcji podług istotności – na przykład starą dobrą metodą kropkowania – a następnie formułujemy dla wybranych zagadnień akcje. Warto wysilić się i wybierać również spośród aspektów pozytywnych, by określić sposoby ich utrzymania lub maksymalizacji.
Jak widzicie, powyższa technika w żadnym razie nie jest odkrywcza ani rewolucyjna, a cały jej urok – o ile jako autorowi wolno mi narcystycznie mówić o uroku – polega na obleczeniu trochę mniej typową oprawą. Muszę przyznać, że ta oprawa zdaje się działać. W każdym przypadku, w którym zastosowałem tę formułę, sprowokowała ona zespół do dyskusji na retrospektywie. Wydaje mi się, że właśnie dlatego, że nie wywraca koncepcji retro do góry nogami, ale daje jej nieoczekiwany przez większość frontend. Forma nie przesłania celu, a taki błąd zdarzało mi się kilkukrotnie popełniać.
I nie zapominajcie: That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.