Zawsze byłem sceptyczny wobec stosowania zwinnych sposobów pracy wszędzie, gdzie to tylko możliwe, nawet w tych miejscach, gdzie stwierdzono już wielokrotnie, że lepiej sprawdzają się inne sposoby pracy projektowej. I tak dla przykładu przy budowie hali magazynowej tradycyjne podejście projektowe wydaje się być bardziej właściwe, a scrum to wiadomo – w IT, tam, gdzie jest miejsce na kreatywność i innowacje. Ale zwinne podejście przy budowie domu? Chyba, że na poważnie weźmiemy powiedzenie „Pierwszy dom budujesz dla wroga, drugi dla przyjaciela a trzeci dla siebie”. Tak, wtedy można mówić o podejściu iteracyjnym ?. Ale może daily z ekipą remontową wcale nie jest takim złym pomysłem? Może zatem to, co na pierwszy rzut oka jest nieadekwatne, pasuje jednak niekiedy całkiem dobrze? I właśnie na bazie takich przemyśleń połączonych z osobistym doświadczeniem budowlanym opiera się idea napisania niniejszego artykułu.
A było to tak: pewnego dnia nasz rodzinny product owner przyniósł pomysł biznesowy i zaraził jego wizją całą familię. Zróbmy sobie w domku letniskowym na wsi kominek opalany drewnem i wydłużmy sobie o kilka miesięcy czas jego wykorzystania. Dla tych, co już się skrzywili na wspomnienie o kominku, że to jest fuj, takie nie eko, bo smog itp., wyrażę swój pogląd poparty analizą tematu (oraz opinią fachowca, o czym będzie później). Palenie w kominku drewnem z drzew liściastych o odpowiednim stopniu wysuszenia nie musi emitować szkodliwych związków do atmosfery i jest jednym z bardziej ekologicznych sposobów na generowanie ciepła, jakie ludzkość wymyśliła. Ale idźmy dalej z historyjką: (rodzinny) product owner ocenił (metodą ekspercką), że jeden sprint powinien na to wystarczyć. Niestety, tylko ja z całego (rodzinnego) zespołu deweloperskiego miałem „przestrzeń” na wykonanie tego zadania.
Ludzie i interakcje ponad procesy i narzędzia
Rozpocząłem analizę tematu i pokazałem kilku fachowcom, co jest do zrobienia. Wszyscy odmawiali, bo temat nie był łatwy. Nie chodziło o zbudowanie kominka od zera, tylko przebudowę gruntowną istniejącego z instalacją wkładu grzewczego. Gdy już byłem bliski poddania się, jadąc do domu zauważyłem przy ulicy małą furgonetkę z reklamą „kominki – montaż doradztwo”. Zadzwoniłem do domu, przy którym stał samochód – otworzył mi starszy uśmiechnięty mężczyzna. Powiedziałem mu, o co chodzi, a on odpowiedział mi, że jest emerytem i w zasadzie już się tym nie zajmuje. Próbowałem go namówić, żeby podjął się tego zlecenia. Ostatecznie zgodził się pojechać i obejrzeć miejsce, gdzie kominek miałby stanąć. Oglądając to miejsce, cały czas kiwał przecząco głową, mówiąc, że to już jest nie dla niego, że tu jest bardzo dużo pracy, a on już nie ma na to sił. Zdołałem go namówić tylko na to, żeby przemyślał temat kominka i przekazał mi informację, jak podejmie ostateczną decyzję. Tego samego dnia do mnie zadzwonił, żebym do niego przyjechał i omówił temat. Od razu zaproponował przejście na ty i przy kawie przez kilka godzin omawialiśmy temat (czyli po naszemu zrobiliśmy refinement). Okazało się, że to zadanie nie tylko nie zajmie mi jednego sprintu, tylko minimum cztery i to przy założeniu, że nasze dwie koncepcje potwierdzające hipotezy (znaczy PoC-e), po drodze dadzą pozytywny efekt.
Współpraca z klientem ponad negocjację umów
Tak się zapędziłem z opowieścią, że zapomniałem przedstawić mojego współpracownika, emerytowanego zduna. Załóżmy, że ma na imię Zdzisław. Zdzisław tak się zapalił do realizacji projektu kominkowego, że zapomniał porozmawiać o wynagrodzeniu i sam musiałem ten temat poruszyć, bo product owner wyznaczył na ten cel „ambitny” budżet. Co więcej momentami zapał Zdzisława lekko już zaczął mnie irytować, bo telefonów było kilkanaście dziennie o różnych porach dnia i nocy. Szybko jednak skarciłem się za te niegodziwe myśli i przypomniałem sobie o swoich doświadczeniach z budowlańcami, na których czekało się miesiącami, a którzy praktycznie nigdy nie byli skłonni do współpracy. Doceniałem skarb, jaki mi się trafił.
Reagowanie na zmiany ponad realizację założonego planu
Co jak co, ale akurat ten postulat z manifestu agile pasuje do tej sytuacji jak ulał i myślę, że generalnie do sytuacji wszystkich budowlanych pasuje całkiem dobrze.
Wiedząc jak mało mam czasu, naciskałem Zdzisława, żeby pewne sprawy przyspieszyć, np. coś kupić wcześniej. Wtedy najczęściej słyszałem od Zdzisława: Wyluzuj Bogdan, jak sprawdzimy, że to działa na koncept (czyli po naszemu PoC) to kupimy, co będzie potrzebne. Za dużo pieniędzy masz? I tak małymi kroczkami sprawy szły do przodu, a nasze (znaczy Zdzisława) koncepcje okazały się słuszne.
Działające oprogramowanie/funkcjonujący produkt ponad szczegółową dokumentację
Drugi koncept (PoC) dotyczył sytuacji, w której uruchamiany był niewykończony kominek i polegał na sprawdzeniu, czy długość komina będzie wystarczająca. Paliło się jak nigdy i w ten sposób powstał nasza pierwsza wersja produktu, nasze MVP kominka. W kominku się paliło się i dawał ciepło, ale ładny to on nie był. Najważniejsze i najtrudniejsze kwestie były już wykonane, teraz było już z górki, tylko wykończenie.
Kilka zdań o dokumentacji. Podczas refinementu dokonywaliśmy wspólnie obliczeń np. przekroju niezbędnego strumienia powietrza. Zdzisław liczył wszystko w głowie, a ja miałem problemy, żeby to na kartce i z kalkulatorem policzyć. Przyjąłem przy tym wykład o strumienicach oraz prawach przepływu Bernoulliego, czyli zdaniem Zdzisława o podstawach podstaw. Ja przyjmujmowałem przy tej okazji delikatne połajanki edukacyjne, podczas których Zdzisław pod nosem mamrotał, jaka ta młodzież jest teraz w zakresie fizyki niewyedukowana, co – biorąc pod uwagę mój wiek – w pewnym sensie było komplementem ?.
Wow! Kominek stanął i działa fantastycznie. Jakby na to nie spojrzeć, działalność Zdzisława wpisuje się w zasady manifestu agile jak ulał. Przyznam, że to doświadczenie mocno zmieniło moje podejście do kwestii zwinności poza IT. Tylko dlaczego wcześniej nie spotkałem takich zwinnych budowlańców, jak zwinny zdun Zdzisław ??